capa capa
4854
BLOG

Prezydent Duda budzi coraz większą nadzieję

capa capa Polityka Obserwuj notkę 264

Jeszcze niedawno chlipały łzy czyste, rzęsiste, prezydenta uznawano za niemal ubezwłasnowolnionego, idącego na pasku (a jeśli prezes nosi szelki?) prezesa. Prezesa zaś demonizowano do granic śmieszności. Już tylko oczekiwałem na tekst, w którym jakiś dociekliwy obserwator opisałby porwanie (prezes kidnaperem, tego jeszcze nie było), którego dokonał Kaczyński, uprowadzając Dudę do swoich pieleszy, by go tam zahipnotyzować. Młodym, wykształconym itd. nie trzeba tłumaczyć, skąd się biorą takie pomysły. Temu prezydentowi naprawdę się udaje, a skoro się udaje, a poprzednikowi udawało się bezobjawowo, trzeba zrobić wszystko, by go przedstawić w najmniej korzystnym świetle.

I co? I pstro, jak mawiają, a w każdym razie kiedyś mawiały, dzieci. Liczą się fakty, a z faktami się nie dyskutuje. W ONZ-cie Duda mógł przemawiać jako przedostatni albo, w lepszym przypadku, jako piętnasty mówca. Przemawiał po Obamie. Putin przemawiał znacznie później. To dobry znak, bo może oznaczać, że w światowej układance, która co jakiś czas się zmienia, wyznaczono Polsce inną rolę. Poważniejszą rolę. Nie prezydent o tym zadecydował, ale nie jest przypadkiem, że on jest dziś prezydentem, a partia, która go desygnowała, najprawdopodobniej przejmie władzę. Przemówienie, które Duda wygłosił, zostało gruntownie przygotowane i było, co tak nieczęsto się dotychczas w Polsce zdarzało, przemówieniem godnym. Nie było to wystąpienie przywódcy państwa, które decyduje o losach świata, bo Polska o nich nie decyduje, ale nie było to jednocześnie przemówienie przywódcy państwa, które najchętniej wolałoby zapomnieć o swoim istnieniu. Dobrze rozłożone zostały akcenty. Polska nie jest krajem znikąd, nigdy nim nie była, Polska zauważa i podkreśla zagrożenia, które łamią oenzetowski porządek. Podkreślanie co jakiś czas znaczenia prawa międzynarodowego musiało też zostać dostrzeżone. I wreszcie to dyplomatyczne, ani zbyt nachalne, ani zbyt strachliwe, zasugerowanie problemu rosyjskiego.

Dobrze się stało, że prezydent tym razem swe wystąpienie czytał. Po pierwsze, w przeciwieństwie do pani premier z czytaniem sobie radzi, po wtóre, jeśli się nie jest Obamą (cóż za aktorski popis, ale jednocześnie ileż pustosłowia), czyli przywódcą mocarstwa, nie można ryzykować, że pod wpływem tremy powie się o jedno słowo za dużo. Zwłaszcza że młodzi, wykształceni itd. na każde takie słowo czekają z utęsknieniem.

W dodatku ma nastąpić dłuższe niż to kuluarowe spotkanie Dudy z Obamą, na co strona amerykańska wyraziła zgodę, chociaż przecież nie musiała. Takie gesty w dyplomacji odgrywają określoną rolę. Czy to też nie jest, przynajmniej pośredni dowód na to, że w Stanach zaczynają traktować nas bardziej serio. Taki sojusznik może się przydać. Oczywiście, nowa administracja to nowe rozdanie, ale nie sądzę, by Polska na nim wyszła gorzej.

Na domiar złego, drodzy młodzi, wykształceni itd. dojdzie też do spotkanie prezydenta Dudy z papieżem. A tak przez moment było zabawnie. Jednym słowem - gdzie krucho, tam się rwie.

Wszyscy pozostali nie tracimy nadziei, że Polska ma szansę wyjścia na prostą. Już niedługo.

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka