capa capa
3378
BLOG

Ewa Kopacz i sklep z cukierkami

capa capa Polityka Obserwuj notkę 175

Pani premier posiada niesamowity dar. Potrafi rozmawiać z każdym. Z każdym, bez żadnych wyjątków. Rozmawiałaby nawet z panem prezydentem, ale pan prezydent jest niewzruszony. To człowiek bez serca, to człowiek nieludzki.

Pani premier rozmawia z wielkimi tego świata (ich wielkość po takich rozmowach maleje), z wielkimi z naszego podwórka (nawet z tymi, którzy woleliby, żeby z nimi nie rozmawiała), ze zwykłymi zjadaczami chleba (ci najchętniej zjedliby ją zamiast chleba, tak ją uwielbiają). Rozmawia też z dziećmi. I to jest najbardziej rozczulające, bo z milusińskimi nie każdy umie rozmawiać. Dzieci w lot wyczuwają najmniejszy fałsz.

Kto kocha dzieci, kocha świat, kocha ludzkość. I kocha zwierzęta. Co było do udowodnienia, udowodniłem - pani premier jest premierem idealnym. Na dobry i na zły czas. Na pogodę i na niepogodę. Na ból zębów i na trzęsące się dłonie.

Podczas ostatniego spotkania z dziećmi pani premier otworzyła się przed nimi tak, jak ostryga otwiera się przed koneserem ostryg. Albo raczej jak ośmiorniczka z radością wskakuje na talerze polskich ministrów. Pani premier, która nie ma przed nikim żadnych tajemnic, powiedziała dzieciom, że gdy sama była dzieckiem (bo, w co trudno uwierzyć, już nie jest) marzyła o dorosłym życiu. Inne dzieci marzą o tym, żeby zostać policjantami, lekarzami, premierami lub prezydentami. Te bardziej wyrachowane, bo i takie są, marzą, żeby w przyszłości zostać ministrami ("ale jaja, ale jaja"), bo oni mogą płacić kartami służbowymi. A przyszła pani premier marzyła o czymś innym. W dorosłym życiu chciała pracować w sklepie z cukierkami.

Jakież to słodziutkie, nieprawdaż? Chciała w nim pracować, bo wydawało jej się, że będzie mogła jeść cukierki bez żadnych ograniczeń. W czasach dzieciństwa pani premier, niestety, nie każdy mógł jeść cukierki. Tak jak dziś nie każdy może jeść ośmiorniczki. Innymi słowy pani premier urodziła się w niewłaściwym czasie. Gdyby urodziła się wcześniej, jadłaby cukiereczki, bo wujek Józek zrzucał dzieciom cukierki przez komin (czyżby kochał dzieci?), gdyby urodziła się przed kilku laty, też jadłaby cukiereczki do syta, bo partia, której przewodzi, wprost uwielbia dzieci.

Niełatwo się wzruszam. Właściwie poza sztuką mojej żony (ona jest znaną artystką) nic mnie nie wzrusza. A wypowiedź pani premier omal nie doprowadziła mnie do łez. Dickens lub De Amicis przy pani premier to amatorzy. Wzruszyłem się bardziej, gdy sobie uświadomiłem, jaką krzywdę wyrządziła sobie pani premier, zostając lekarzem. Załamałem się zupełnie, gdy dotarło do mnie, że jeszcze większą krzywdę wyrządzono pani premier, czyniąc ją panią premier.

Zamiast siedzieć w sklepie z cukierkami i zajadając te cukierki, ale z umiarem, bo pani premier także nie chciała być grubaską, pani premier musi dźwigać na swych delikatnych barkach ciężar władzy. Władzy, która nie jest słodka. Władza zawsze jest gorzka.

Może po prostu dlatego nic pani premier nie wychodzi.

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka