capa capa
684
BLOG

Komorowski: exegi monumentum

capa capa Polityka Obserwuj notkę 64

Były prezydent mógłby tak powiedzieć, gdyby mu ktoś podpowiedział, że mógłby tak powiedzieć. W sumie jednak szkoda, że nie powie, bo - dodam szczerze i z własnej woli - brakuje mi prezydenta Komorowskiego. Nie tyle może z powodu jego samego, ostatecznie aż tak mi go nie brakuje, ale z powodu rozpadu genialnego duetu. Drugiej takiej pary prezydent - premier już chyba nigdy nie ujrzymy. Gdy ich pokazywano (razem lub osobno, nie miało to większego znaczenia) wydawało się, że kroczą Pallas i Atena, a Zeus w tempie blitz łyka Apap.

Prezydent Komorowski, odrzucony przez partię obywatelską, bo za późno przypomniał sobie o obywatelstwie, zapomniany przez świat, który nie wręczył mu honorowego "Medalu Nieposkromionego Mówcy", pozostał jak ten palec. Na domiar złego opuściła go pani, która podpowiadała mu, że częściej powinien się przytulać. Tak dalej być nie może. Precz z niewdzięcznością. Trzymajmy kciuki, żeby przynajmniej zaprzyjaźniona telewizja nie zapomniała o prezydencie. Jeśli pierwszy lepszy może w niej mieć program autorski, program autorski powinien mieć również prezydent Komorowski. Na przykład: Wszystkie rafy dyplomatyczne, z którymi się zderzyłem, albo Alfabet dowcipu mojego autorstwa, albo Z cyklu Stary człowiek i akwen: Jak łowiłem kaszaloty, albo Z cyklu niezapomniane wspomnienia: Chciałem być Miodkiem, zostałem poganiaczem szoguna. W ostateczności można byłemu prezydentowi zaproponować występ w reklamie "Jak wziąć kredyt".

A tak na marginesie pytam, gdzie są ci wszyscy, którzy tak bardzo kochali prezydenta Komorowskiego? Podskakiwali na jego widok, mdleli na dźwięk wypowiadanych przez niego słów, ronili łzy, gdy biegał z czekoladowym orłem. Zapomnieli. Taka ta nasza obywatelska wdzięczność. Zamiast martwić się losem byłego prezydenta, chlipią nad Kaczyńskim, który wciąż tkwi w szafie pancernej. A może wcale nie o to chodzi. Może po prostu zazdroszczą pisowcom, że zamknęli prezesa i samemu prezesowi, że pozwolił się zamknąć, i marzą, by to samo uczynić z panią premier. By odseparować ją od mikrofonów i kamer. Chociażby na kilka dni, żeby wyborcy zdołali o niej zapomnieć. W końcu każdy promil głosów się liczy. 

Nie słyszę też pochwał pod adresem Tuska. Niestety. Zdaje się, że ostatnią osobą, która go opiewała, byłem ja sam. I moja żona, rzecz jasna. Ona w dodatku go bez przerwy malowała. Na żółto i na niebiesko. Nie, żeby brała Tuska za Chińczyka, ona go malowała śpiewnie. Dlaczego, niewdzięcznicy, nie przypominacie nam Tuska? Za to, co nam zrobił, nie mamy prawa go zapomnieć. Dlaczego nie piszecie o tym, co robi dla Europy? Wszak posiadł (zniewolił?) dar języków. Drżą przed nim wszystkie klepki w brukselskich parkietach, kłaniają mu się żyrandole, które tak postponował w Polsce, kanclerz Merkel łaskawie daje mu swą dłoń do pocałowania ("całuję twoją dłoń, madame", pardon, oczywiście - Frau). A wy pochowaliście głowy w piasek. Wstydzicie się prezydenta prezydentów?

Głowy do góry. To wszystko długo już nie potrwa, a kaca zawsze daje się zwalczyć. Prędzej lub później.

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka