capa capa
2292
BLOG

WSI w każdej wsi. I mieście

capa capa Polityka Obserwuj notkę 170

W moim domu nastał nastrój rewolucyjny. W każdej chwili spodziewałem się wystrzału z Aurory, chociaż go sobie nie wyobrażam, ponieważ - przynajmniej na razie - nie mamy Aurory. Przez kilka dni żyłem w nastroju niemal euforycznym. Po naszym udanym spotkaniu z panem prezydentem nie we własnej osobie (i z jego Bronkobusem, który był we własnej osobie, rzecz jasna) wydawało mi się, że na jakiś czas zapanuje chwila wytchnienia. Przygotowywaliśmy się z żoną do kolejnego spotkania z Bronkobusem, ale to w końcu nie jest tragedia.

Siedziałem spokojnie w moim kąciku (siedziałem, bo lubię), chwaląc los, że obdarzył mnie wspaniałą żoną. Nagle, niemal jak w horrorze "Zmutowane skarpety" (USA, Tajlandia, Burundii 2011, 240 min.), pojawiła się przede mną żona. Z dobrze mi znaną, niczego dobrego nie zapowiadającą miną. Wykrzyczała - niechcący przesuwając ścianę, o którą się opierałem, do sąsiedniego mieszkania - że musimy zacząć działać, bo źle się dzieje w państwie duńskim. Żona jest erudytką, dlatego nie umie żadnej prostej myśli wyrazić prostymi słowy. Po jej minie przekonałem się, że Aurora wystrzeliła. Jakbym patrzył w oblicze Lwa Dawidowicza. Trochę się nawet ucieszyłem, bo pomyślałem, że może tym razem zostanę Włodzimierzem Iliczem, ale - jak zwykle - nie miałem racji. Na wszelki wypadek wstałem, wstałem i stałem w pozycji "ruki pa szwam".

Żona, który ma głos przypominający Lauritza Melchiora, powiadomiła mnie o wielkiej zdradzie narodowej. Omal nie zemdlałem. Zreferowała opinię pana prezydenta, którego uwielbia, o likwidacji WSI. Organizacji, która była naszą dumą, uprzedzeniem, sławą, chwałą, ogniem i mieczem. Dodała, że pan prezydent, który nie chciał likwidacji, przejdzie do historii, wypychając z niej nie tylko Mieszka I, ale nawet Piasta i Rzepichę, razem wziętych. Stanie się wzorcem dla przyszych pokoleń. Takim jakimś Scewolą czy Motorolą, nie zrozumiałem, bo popadała w coraz większy patos. Inni zaś, dodawała coraz głośniej, sczezną w niepamięci, a pamieć ich pokryje niepamięć. Tak powiedziała, nie ma potrzeby wybrzydzać. Najgorszym okazał się, znów dodała (z odejmowania zawsze była gorsza), Donald Tusk. Donald Tusk, którego konterfekt czy kontrabandę (mam słabą głowę do trudnych wyrazów) nosiła na odwrotnej stronie kieszonkowego lusterka. To wyznanie było tak wstrząsające jak wyznanie Kopernika, gdy mówił, że nie jest kobietą.

Trzeba wesprzeć pana prezydenta, mówiła (dobrze, nie mówiła, krzyczała), trzeba mu pomóc wskrzesić WSI, żeby Polska nie zginęła. Ale jak, wtrąciłem cichutko, żeby wykazać entuzjazm. Zobaczysz, odpowiedziała. I opowiedziała. Kilka minut wcześniej weszła na stronę www.bąbelki_nazdrowie.pl prowadzoną przez sławnego generała Szampanczeskiego, który bezpłatnie udzielał, podobno, porad, jak wskrzesić WSI. I wzmocnić jednocześnie. Żona wydedukowała z tego, a umie dedukować, bo była boną Sherlocka Holmesa, że trzeba założyć nie jedno, centralne WSI, ale rozsiać je po całym kraju. WSI w każdej wsi, w każdym mieście - to hasło, które chce, z pomocą rodaków, wprowadzić w życie. Żona, bo nie wiem przecież, co chce wprowadzić generał Szampanczeski. Sama stanie na czele WSI w naszym miasteczku. Tymczasem, bo w perspektywie ma szefostwo w naszym województwie. A może nawet ... Strach pomyśleć. Ja mam rozlepiać plakaty informacyjne i plakaty propagandowe. Na przykład "WSI ci się śni. Dobranoc". 

Żona marzy, że do naszego miasteczka zawita generał Szampanczeski, żeby wręczyć jej honorową odznakę zasłużonej akuszerki WSI na wsi, a potem - w nagrodę - przyjedzie do nas Bronkobus, z którego tym razem wysiądzie pan prezydent we własnej prezydenckiej osobie, czyli osobiście. I uściska żonę. I z nią pożartuje. I zrobi jej fotkę, bo pan prezydent, od czasu, gdy zerwał z łowiectwem, namiętnie fotografuje. I lubi być fotografowany. Żona marzy, że prezydencki szo..., że minister Koziej, taki nasz Robert Capa, sfotografuje ją i pana prezydenta podczas wspólnej rozmowy o WSI na wsi. I w mieście.

Nie sądzę, żebym dostąpił podobnego zaszczytu osobiście we własnej osobie. Może dobrze, bo by mi się mogło w głowie poprzewracać.      

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka