capa capa
846
BLOG

Rodzina Makbetów

capa capa Kultura Obserwuj notkę 103

Słoneczna, otwierająca ramiona dla gości Szkocja. Gość w dom, w cudzy dom - jak mawiają skłonni do tworzenia bon tonów Szkoci. Gorąco zapraszamy wszystkich rodaków do tej przepięknej krainy. Nie jest to wprawdzie Irlandia, ale i my nie jesteśmy konkwistadorami. Lud szkocki i szkocka klasa celebrycka uwielbiają swoją ojczyznę, bo żyje im się w niej lepiej. Wszystkim. Potwór z Loch Ness kołysze się spokojnie na dmuchanym materacu, Ian Rankin tęskni za swoim Rebusem, w wolnych chwilach wymieniając się doświadczeniem krzyżówkowym z najbardziej lotnymi krzyżówkowiczami globu.

Na wielkiej jak nasz entuzjazm równinie stoi zamek królewski. Donżon na donżonie, na każdym donżonie sokole oko. Na wszelki wypadek. Wokół starego zamku pustka, choć oko wykol. Kiedyś w pobliżu rósł wielki las. Las Birnam. Od dawna nie rośnie. Król kazał go wyciąć. Do, z przeproszeniem, gołej ziemi. Bo przesłaniał malownicze widoki. Skonfiskował również wszystkie strzały. Ten znakomity pomysł wpadł mu do głowy po obejrzeniu "Tronu we krwi". Morał z tego - kino i telewizja mogą działać destrukcyjnie. Na przyrodę.

Gabinet królewski w królewskim zamku. Zielony, bo zieleń jest kolorem nadziei. Makbet, król Szkotów i Szkotek, rzecz jasna, równomiernie przesuwając językiem po mięsistych wargach, stawia krzyżyk na dokumentach wagi państwowej. Stawia krzyżyk nie dlatego, że nie mógłby stawiać trzech krzyzyków, ale dlatego, że królowie w zamierzchłych czasach stawiali jeden krzyżyk. Niektórym nawet i to nie wychodziło.

- Ależ ty masz wyrobiony charakter pisma, mon ami, pozazdrościć - rzekła uwodzicielska Lady Makbet, po naszemu Makbetowa, żona Makbeta.

- No spa - odrzekł Makbet, którego francuski fascynował ambasadorów państw ościennych.

- A pamiętasz, jak onegdaj chciałam wbić sulicę w Dunkana siwą potylicę, ale wcześniej zszedł, bo przeszedł żołądkową nawałnicę?

- Jak mógłbym zapomnieć. Wszystko pamiętam, pamiętam też te głupie, bezzębne wiedźmy, które przepowiadały, że dzieci Banka będą dziedziczyć tron. Oślice - odrzekł, poprawiając harnessy Makbet.

- I występują w telewizji - zza kotary odezwał się Prompter.

- Proper, nie wtrącaj się, gdy jesteśmy z żoną w domowych pieluchach. Pieleszach.

- Aleś ty władczy, mój Makbeciku, jakbyś był po kielichu. Nasz syneczek będzie dzierżyć berło. Po nim jego syneczek, po jego syneczku, wiadomo. Prawda syneczku? Mój ty ukochany koziołeczku, implancie królewski.

Syneczek-Koziołeczek nie usłyszał zajęty młotkiem, którym wbijał w podłogę gwoździe z podobizną Makdufa, podśpiewując: "W łeb Makdufa, w łeb, w ten zakuty łeb, oj, dana, dana, Scurvy."

- Czyż on nie jest rozkoszny?

- Czy ja wiem? Jak tak na niego patrzę, wydaje się podobny do Banka.

- I cóż w tym dziwnego! Zapomniałeś? Przecież Banko trzymał go do chrztu.

- Rzeczywiście, zapomniałem. Tyle mam spraw na głowie, to i nie ma się czemu dziwić. Skończyłem. Podejdź tu moja jastrzębico. Tyleśmy razem przeżyli. Przepraszam, zawsze zwracasz mi uwagę. Tyle razemśmy przeżyli, przeżyliśmy. Szczęście moje! Ja, którego wierni poddani zwą Shiny, sepleniący mówią Chiny, ale to na jedno wychodzi. Pomyślałaś, że gdybym umarł, co oby nigdy się nie ziściło, byłabyś window after Makbet.

- Za dużo tych filmów amerykańskich oglądasz, a twój angielski jest jeszcze bardziej szkocki, niż francuski.

- Mamusiu - ozwał się wreszcie Syneczek-Koziołeczek - a dlaczego tatuś ma taki długi nos?

- Me? I, czyta się Aj? Tak czy tak? Ja? Z tego wszystkiego zapomniałem, jak to jest po szkocku. Ja mam długi nos? Wilk ma długi nos, bęcwale. Wszystko ci się pokręciło od tego walenia w Makdufa.

- Makbecie! Tak nie można. Przecież masz długi nos. I nic w tym złego. Przystojniakiem jesteś, jak ten, nie przymierzając, Pitt. Tworzysz królewski ród, musisz mieć jakiś wyznacznik. Habsburgowie, nasi ukochani kuzynowie albo kuzyni, zresztą to wszystko jedno, mieli wysunięte brody. Eunuchowie, inni nasi ... krewni albo krewniacy, mieli, a właściwie nie mieli, ale to ich królewsko wyróżniało. Długi nos to wielka rzecz.

- A ja mam krótki - wtrącił się Syneczek- Koziołeczek.

- Właśnie. On ma krótki. Czy to znaczy ... - nie zdołał dokończyć.

- Syneczku-Koziołeczku, na razie masz krótki, wszystko masz na razie krótkie. Nos ci dopiero wyrośnie, gdy będziesz królem. Prawdziwym królem, bo prawdziwi królowie, jak twój tatuś, mają długie nosy.

- Chyba, że tak - uspokoił się Makbet.

Do królewskiego gabinetu wpadł zdyszany generałdomus. Kiedyś był majorem, ale awansował.

- Miłościwy Panie, Chiny Ty nasz, Las Birnam rośnie!

- W takim razie siekiery w dłoń!

- Siekiery zawiodły, mój mężu, może teraz trzeba randapem?

- Randap w dłoń!

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura