capa capa
746
BLOG

Pani Hanna, nasza Syrenka kochana

capa capa Polityka Obserwuj notkę 77

Wybraliśmy się z  żoną na wczasy pod gruszą. Na wczasy na gołym polu, ściślej rzecz ujmując. Pożyczyliśmy namiot od sąsiadów. W namiocie spała żona. Rano spacer wokół namiotu, w południe spacer do Biedronki, po południu spacer wokół namiotu, wieczorem chwile poezji. Żoninej poezji. Przez nią recytowanej. W nocy żona udawała się na spoczynek do namiotu. Na nudę nie było czasu. Rozanielenie trwało niemal do samego końca. Ostatniej nocy przyszła ulewa. Okazało się, że namiot przecieka. Straty były niepowetowane. Żona straciła wszystkie swoje akwarele, które ostatniego dnia zamierzała sprzedawać w pobliskim miasteczku. Obrazów olejnych nie zabieraliśmy, zabierały zbyt dużo miejsca. Reakcji żony nie będę opisywać. Jest ona osobą raczej impulsywną, można więc sobie wyobrazić nastrój, w który popadła. Już miałem na końcu języka, by powiedzieć, że deszcz sprowadził swymi zaklęciami prezes, ale w porę się powstrzymałem. Wprawdzie tego rodzaju tłumaczenia zwykle żonę uspokajają, ale tym razem chwila była niezwykła i nie chciałem ryzykować.

Wróciliśmy. Łudziłem się, że otaczająca nas świetlana rzeczywistość rozproszy mrok, ale się pomyliłem. Prezez nie tylko "zamówił" deszcz, który zubożył naszą kulturę narodową, ale "zamówił" również kłopoty, które spadają na naszą panią prezydent miasta stołecznego. I to jest draństwo. Pani prezydent, osoba skromna, utalentowana i zapobiegliwa, tłumaczy, że wszystkie zaniechania może jeszcze naprawić, a źli ludzie nic, tylko nawołują do jej odwołania. Serce się kraje. Szczególnie dziś, gdy widziałem panią prezydent w telewizji. W gustownej czerwonej garsonce poruszała się z gracją. I taką osobę chce się odwołać? Tak reprezentacyjną? Wstyd. A propos, słowo garsonka w gwarze warszawskiej oznacza kelnera. Czy to coś znaczy? Mało tego, "garsonka" to również krótka fryzura kobieca wzorowana na męskiej. Czy to coś znaczy? Nie wiem. Pewnie to wyłącznie tania erudycja.

Przeczytałem również pewien blogerski tekst o istocie demokracji. Kompletnie zamądlił mi w głowie. Jedno wszak zrozumiałem: dopóki nie ma pewności, że ktoś lepszy może zastąpić osobę, którą chcemy odwołać, nie powinno się tej osoby odwoływać. Teza wyrafinowana jak dysputy w intelektualnym salonie pani Ościupińskiej z Otwocka, a jakże po żołniersku jasno wyłożona. Nie wolno spisywać pani prezydent na straty. Zwłaszcza że nie miała łatwej kadencji. Innym bez przerwy świeciło słoneczo, a na panią prezydent, którą wprawdzie również ogrzewało Słoneczko, ciągle padał deszcz. Jak na te bezcenne akwarele mojej żony. A w deszczu nawet Salomon nie naleje. To znaczy naleje, ale nikt tego nie dostrzeże, bo woda zawsze jest wodą. A jeśli nie dostrzeże, nie doceni.

A skoro o docenianiu mowa zwróćmy uwagę, że nasi rodacy mają krótką pamięć. Coś się tam pani prezydent nie udało, bo coś się jednak nie udało, ale nikt nie jest ideałem, i wraz z nadmierną krytyką zapomina się o ewidentnych sukcesach. Tych pani prezydent na swoim koncie ma wiele, tak wiele, że nie sposób ich wszystkich wyliczyć. Nie ma nawet takiej potrzeby. Mądry wie, głupi nie zrozumie. O jednym sukcesie trzeba jednak wspomnieć. Dlatego, że był sukcesem spektakularnym. Dobry wódz dba o swoich żołnierzy, dobry nauczyciel dba o swoich uczniów, dobry lekarz dba o swoich pacjentów, dobry szef dba o swoich pracowników. Pani prezydent dbała. Jak nikt przed nią. Jestem przekonany, że jej współpracownicy wskoczyliby za nią w wodę, może nie w nazbyt głęboką wodę, też są tylko ludźmi, ale w wodę po kolana wskoczyliby na pewno. Im deszcz nie doskwierał, pani prezydent trzymała nad nimi parasol ochronny. Z poświęceniem, z pasją, po obywatelsku. Obywatele powinni to docenić. A nuż znajdą się kiedyś na miejscu współpracowników pani prezydent.

To też jest istota demokracji. Szczególnie tej obywatelskiej.

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka